
Marcowa część Pucharu Świata zapowiadała się ciekawie głównie ze względu na rywalizację o zywcięstwo w klasyfikacji końcowej kobiet. Tymczasem już pierwszy bieg trzeciego trymestru przyniósł rozstrzygnięcie, które mocno studzi emocje.
Julia Simon osłabiona infekcją COVID-19, której nabawiła się tuż po starcie w MŚ, spudłowała raz i zajęła w sprincie w Novym Meście tylko dziewiąte miejsce. W normalnych okolicznościach pisalibyśmy zapewne o stracie, jaką Francuzka poniosła w klasyfikacji generalnej. Tymczasem liderka mimo słabszego występu umocniła się na prowadzeniu, a wszystko w związku z fatalnym występem Elviry Oeberg.
Szwedka, która z powodu przeziębienia odpuściła większą część startów w Oberhofie, najwyraźniej nie wróciła jeszcze do pełni sił. Rozpoczęła rywalizację od trzech pudeł w postawie leżąc, a na dodatek pobiegła na tyle słabo, że sklasyfikowano ją na 63. pozycji, co oznacza, że nie zobaczymy jej nawet w sobotnim biegu pościgowym. Dwie zerówki na samym finiszu sezonu mogą sprawić, że zapowiadanych emocji w walce o kryształową kulę wśród pań jednak nie będzie.
Przewaga Simon nad Oeberg wzrosła do 108 punktów, trzecia w klasyfikacji generalnej Lisa Vittozzi traci 170 punktów. Biorąc pod uwagę, że zostało sześć startów, a za zwycięstwo od tego sezonu przyznaje się aż 90 oczek - jest to wciąż różnica do odrobienia. Rywalki Simon muszą jednak zacząć wykorzystywać jej wpadki, bo na razie to wygląda to tak, że to ona korzysta na ich potknięciach.