
Johannes Thingnes Boe pierwszy, Tarjei Boe drugi, Vetle Christiansen trzeci i Endre Stroemsheim czwarty - Norwegowie zajęli w sprincie w Novym Meście cztery pierwsze lokaty. Po raz ostatni podobna historia miała miejsce... dwa tygodnie temu podczas MŚ.
Powtórka z Oberhofu wydawała się mało prawdopodobna, a to dlatego, że Sturla Laegreid - wicemistrz świata i wicelider PŚ - z powodu koronawirusa nie stanął na starcie. W czołówce godnie zastąpił go Endre Stroemsheim. Zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu IBU strzelał bezbłędnie u zajął czwarte miejsce, co jest zdecydowanie jego najlepszym występem na tym poziomie w karierze. Hierarchia w zespole norweskim wciąż obowiązuje - lokaty na podium były zarezerwowane dla bardziej doświadczonych biathlonistów.
Siódme pucharowe zwycięstwo z rzędu zanotował Johannes Thingnes Boe. Nie mogło być inaczej - pięciokrotny mistrz świata z Oberhofu strzelał bezbłędnie, a do tego zanotował najlepszy czas biegu. W ślady młodszego brata połowicznie poszedł Tarjei Boe. Też nie biegał karnych rund, ale na trasie spisał się dużo słabiej i na mecie zanotował stratę trzydziestu sekund. Jako trzeci na trasę sobotniego biegu pościgowego wyruszy Vetle Sjastad Christiansen. Trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej spudłował raz i do zwycięzcy stracił aż minutę i 15 sekund.
Najlepszym spoza grona Norwegów okazał się Fabien Claude z Francji, który mógł liczyć co najwyżej na piąte miejsce. Na kolejnych lokatach w czołowej dziesiątce uplasowali się Martin Ponsiluoma ze Szwecji, Antonin Guigonnat z Francji, Roman Rees z Niemiec, Jesper Nelin ze Szwecji oraz Niklas Hartweg ze Szwajcarii.
Polacy nie zdołali awansować do biegu pościgowego. Najbliżej tego celu był Wojciech Skorusa, który na półmetku zajmował nawet lokatę w czwartej dziesiątce, ale karna runda w stójce i słabszy czas biegu na ostatnim okrążeniu sprawił, że uplasował się ostatecznie na 64. pozycji. Jest to jego nowy rekord życiowy w zawodach Pucharu Świata.
Andrzej Nędza-Kubiniec zaczął obiecująco, ale w stójce trafił tylko dwa razy i po trzech karnych rundach sklasyfikowany został na 80. miejscu. Tomasz Jakieła w postawie leżąc spudłował wszystkie pięć strzałów, podczas drugiej wizyty na strzelnicy dołożył kolejne trzy karne rundy i zawody ukończył na ostatniej 96. lokacie.